środa, 18 maja 2016

1497/ Zakładek nigdy dość...

Wszyscy zaczytani i podczytujący dobrze wiedzę, że zakładek nigdy dość; magnetycznych, czy papierowych. Bywa, że miejsce, w którym czytamy, zakładamy kawałkiem papieru, nieważnym już biletem czy paragonem sklepowym. Zdarzało mi się też zakładać kartą telefoniczną. Ale nie komórkową, tylko do ulicznego telefonu. Także i nieważne już wszelkiego rodzaju karty klubowicza, lądowały między kartkami. Jeszcze dziś, gdy wpadają mi w ręce szkolne lektury moje, czy moich, dziś już dorosłych dzieci, znajduję w nich takie karty, wywołujące uśmiech na twarzy... dziś jednak, gdy "bawię" się w papierzaste, tworzę sobie od czasu do czasu jakąś zakładkę, z tego głównie, co pod ręką. Dlatego "wpadając" na to wyzwanie w scrapku.pl: "Zakładki do książek", z wielką przyjemnością podjęłam się zadaniu, efektem czego poniższe zakładki z resztek papierków po albumie (+ filmik), jaki niegdyś popełniłam.  Zrobiłam dwie, ale czegoś mi brakowało, a w mediowaniu jestem beznadziejna- najlepiej mediuję pod czujnymi oczami Oli, Marzeny czy Izy, kujawsko- pomorskich bab :))) Ale w końcu "przeszyłam" je sobie, by nabrały życia ;) Oto one- dla porównania, jedna przeszyta a druga taka... hmmm... "naga", do czasu. ;)













http://scrapek.blogspot.com/2016/05/wyzwanie-nr-46-zakadki-do-ksiazek.html

Wasza kujawsko- pomorska baba ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)

3156/ Z potrzeby...

  Potrzebowałam szorstkiego wałeczka do rozmasowywania bolącego bicepsa, a ponieważ nie chciało mi się wędrować do sklepu medycznego, postan...