czwartek, 23 czerwca 2016

1527/ "Smaki" dzieciństwa- ultramaryna...

...kto ją zna, kto jeszcze używa?... Pewnie zadajecie sobie pytanie, skąd wziął się dzisiaj u mnie temat ultramaryny? Jakiś czas temu czytałam recenzję  na blogu Ani: "Moje Zaczytanie"  "Błękitnego pokoju". Ania tym samym, przeniosła mnie w czasy dzieciństwa, jak i Siebie... Nie będę się rozpisywać, zapraszam Was raczej na bloga Ani, a znajdziecie odpowiedź, skąd wziął się u mnie dziś temat ultramaryny ;) W komentarzu u Ani pod jej postem, obiecałam porobić zdjęcia... i wrzucić na bloga, co czynię, by nie być gołosłownym :))) Robiąc je, przeniosłam się w czasy dzieciństwa w dzień, w którym w domu "celebrowano" pranie. Tak; celebrowano, bowiem mama korzystała z tzw. "dnia na pranie" (były to 3 dni); już wieczorem namaczało się bieliznę czy pościel, by rano po spłukaniu prać partiami (co odbywało się w blokowej pralni- suszarni z maglem ręcznym) we Frani (wcześniej mama prała na tarze), potem kilkakrotne płukanie w wannie, gotowanie w wielkim kotle, kolejne płukanie i... farbkowanie właśnie w ultramarynie, suszenie w pachnącej suszarni lub latem na podwórzu, nakrapianie, przeciąganie, maglowanie na ręcznej maglownicy, prasowanie- i to wszystko w trzy dni. A przez te dni w mieszkaniu niemal jak w czasie remontu; goła pościel, podłoga i okna :p Nie lubiłam tej gołej pościeli, tych gołych okien i podłóg bez dywanów, bowiem w tym czasie tato wiórkował, pastował i froterował parkiet. Kto pamięta wiórkowanie parkietu?... 
Moje paluszki po kontakcie z ową :p

Cztery jej paczuszki wystarczyłyby zapewne na pomalowanie ścian całego mieszkania, 
nie tylko na pokój, o którym traktuje przytoczony przez Anię fragment powieści ;)






A tu już w zbiorczym pudelku (oryginalne z tamtych lat)...


Pudełko, jak zauważyłam przy okazji robienia zdjęć, jest ciekawie składane,
czego nie omieszkam przegapić przy ewentualnym tworzeniu swoich ;)


 Kochani, cieplutko Was pozdrawiam <3
 Jadwiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)

3156/ Z potrzeby...

  Potrzebowałam szorstkiego wałeczka do rozmasowywania bolącego bicepsa, a ponieważ nie chciało mi się wędrować do sklepu medycznego, postan...