Dlaczego taki tytuł przy pozornie zwykłych fotach?
A fotografie z dwóch okoliczności rzeczywistości;
jedna- jak wielkim hałasem i światłością witaliśmy Nowy Rok...
druga- poświąteczny spacer w ciszy i spokoju...
W tej posylwestrowej ciszy, która aż w uszach dzwoni po hałaśliwym doświadczeniu. Mijając puste ulice i alejki mogłam skupić się na swoich noworocznych postanowieniach. Na marzeniach, tych spełnionych, i tych, których czekam spełnienia. Na planach, tych poważnych i tych... mniej ważnych. Na spojrzenie w przyszłość, która lubi niespodzianki... By w końcu uświadomić sobie, że każdy dzień, nie tylko pierwszy stycznia, jest ciągiem nieustannych początków, pośród których toczy się moje, i nie tylko, życie. I skupiam się na nim... Smakuję je... Doświadczam... Dostrzegam w nim nie tylko szarość dnia powszedniego, ale i kolory tych cudownych chwil, których jestem udziałowcem. Dostrzegam uczucia, których jestem właścicielem. Dostrzegam w nich Owo Maleńkie Dobro, które trwa we mnie tak długo, jak długo zachwycam się nad uczuciami zaklętymi w człowieczeństwie; by wszystkim powodziło się w miarę dobrze, by nikt nie musiał drżeć o przyszłość, by też łez nie wylewał nad niesprawiedliwością, by...By...By... Bo tu i... teraz rodzi się Bóg, nie tylko dwudziestego piątego grudnia. Tu i teraz rodzi się Bóg, w sercu moim. Rodzi się z ciszy i w ciszy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)