Łazikowanie i wałęsanie się tu i tam po moim mieście czasem przynosi owoce. Trafiam na sklepy z wyprzedażą, czy outlety, lub odwiedzam komisy polując na perełki. Zależy jednak co i dla kogo może oznaczać "perełka". Dla mnie to rzeczy, którym nadaję drugie życie, czy też po prostu pozostają jako ozdoba. Z paru takich włóczęg przywlokłam do domu co nieco...
Z drugiej ręki...zaledwie za 15 zeta.
Mini książeczka, niewiele większa od pudełka zapałek, ze złotymi myślami.
Nożyczki, a jakże, bo tych wciąż mam mało, a poza tym mam do nich słabość. I tym sposobem jest to moja czterdziesta siódma para nożyczek 😁
Za 4 złocisze drylownica, której tak bardzo mi brakowało, ale dopiero w domu doczytałam do jakich owoców 😂
Kałamarz, jaki pamiętam ze szkoły podstawowej (lata 60). I obsadka, choć nie drewniana, ale za to stalówka też pamiętająca swoje dobre czasy.
W outlecie pudełka do składania. Gdy je zobaczyłam od razu wiedziałam do jaką pierwszą z nich pracę stworzę. Papiery jakby prosiły się o taki box. Ale o tym w jednym z kolejnych postów.
Zestawy ćwieków do art- żurnali po złotówce jeden- to jak nie kupić, szczególnie zaś, gdy kwiaty z ich środkami pięknie się prezentują? 😉 To samo z poniższymi wstążkami (po zecie), ale głównie drewniane szpulki mnie zainteresowały. A wstążki wykorzystam do ozdobień grzbietów albumów i art- żurnali 😍
I ramka z wiązaniami i ich nazwami dużo wcześniej upolowana.
Jadwiga
Prawdziwe skarby!!!
OdpowiedzUsuńAle skarby!
OdpowiedzUsuńTulam<3
Prawdziwe skarby upolowałaś Jadziu :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe skarby Jadziu.
OdpowiedzUsuń