Sezon na balkonowy ogródek uważam za zamknięty. Dlaczego tak wcześnie? Sama natura sprawiła, że lato tego roku nie było przychylne dla owego ogródka. Atak właściwie, to nie tyle natura, co ukrywający się w osłonkach doniczkowych Dzier Włochaty. otóż poczynił spore szkody wśród balkonowej flory. Zatem przedstawiam owego przystojniaka: oto Dzier Włochaty o którym warto poczytać sporo ciekawych faktów.
Jakby tego było mało, to moje pomidorki też miały współlokatora liści, którego nie widać, ale za to widoczne są jego poczynania; jak swoisty tatuaż... Oto misterne dzieło miniarki..
Toteż i pomidorom oberwało się trochę, tak od miniarki, jak i od dziera włochatego.
Cały mój zbiór owoców pomidorowych zamyka się w stu gramach mojej satysfakcji z faktu samodzielnego wysiewania ziaren...
Poważnie oberwał świerk (od dziera), tuje niewiele mniej (i też szykuję je do wystawienia na niski parter, gdzie staną obok wystawionych przedwczoraj, paciorecznika i strelitzii). Po lawendzie ani śladu nie zostało- a nie, został ślad nieznaczny- zebrałam trochę kwiecia do woreczka... Za to mogę pochwalić się koleusami, które wyraźnie nie poddały się ani miniarce, ani większemu od niej dziera i nawet kwitną.
A na koniec kilka słów o hoteliku dla owadów. Już wcześniej wspominałam i przedstawiałam lokatorów jednego z segmentów hoteliku...
...dziś kolej na następnego, którego w zasadzie nie znam, ale podejrzewam o tego samego co poprzedniego sezonu; pszczoła samotnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)