poniedziałek, 11 listopada 2013
636/ Miejsce Ciszy...
We wczorajszym poście wspominałam o miejscu, które dwa- trzy razy do roku, jest tym miejscem, gdzie jeżdżę leczyć swoją duszę. Nie jest to hotel czy ośrodek; pięcio... cztero... czy nawet dwu... trzygwiazdkowy- to Dom Misyjny braci Werbistów. Ktoś by powiedział: "szaleństwo jakieś"... Ale w tym szaleństwie znajduję dla siebie odpoczynek. W tym szaleństwie jest całkowite oderwanie się od rzeczywistości. Bez telewizora, bez radia, bez tych krzykliwych mediów. Oderwania się od złości na fachowca, który spieprzył parę rzeczy i nie potrafi tego poprawić, bo nie rozumie o co mi chodzi :/ Pojechałam więc podładować akumulatorki, by od jutra zakasać rękawy i samemu wziąć się za poprawki. Mam wizję, jak na tę chwilę- mam chęci nawet, mam jeszcze trochę materiałów... a u braciszków zostawiłam złość i niechęć do fachowca, jako człowieka, bowiem nadal nie podoba mi się jego postawa. Z pobytu u braci przywiozłam parę zdjęć okolicy, zrobionych z perspektywy trzeciego piętra w tej niezwykłej chwili wschodu słońca...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3276/ Balkonowy ogródek...
Dawno nie przedstawiałam wiadomości o moim ogródku balkonowym. Tak się złożyło, że ten rok jest wyjątkowy, inny od poprzednie lata, trudni...
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)