Stansted, godzina czwarta trzydzieści nad ranem. A może to nadal noc?... Wyjechała bowiem z domu córki w środku nocy, o drugiej trzydzieści. Niezauważenie... Nie lubi podróżować nocą, ale ta podróż stanowi wyjątek; wnuki jeszcze śpią, więc zaoszczędzi łez. Sobie i wnukom. Małe miasteczko pogrążone w głębokim śnie nie zwraca uwagi na podróżujące osoby- na ich wyjazd. Nawet ten bezdomny kot przechodzący leniwie przez jezdnię, zdaje się też być obojętny na widok podróżnych. Znika w czeluściach nocy nawet się ie oglądając.
Stansted, tętniące życiem podróżnych i ona z mężem. Jest podekscytowana. Jak zawsze, przed podróżą lotem. Przestępuje z nogi na nogę w kolejce do odprawy. Ile ich jeszcze przejdzie w swoim życiu?.... Jest niespokojna, jakby miała coś do ukrycia. Nerwowo pilnuje wzrokiem swojego bagażu wędrującego taśmą do prześwietlenia, jakby miała go stracić. Uff... może w końcu odebrać swój bagaż i pójść dalej. Do poczekalni. Ma jeszcze przeszło dwie godziny do odlotu. Przygląda się podróżnym przemieszczającym się to tu, to tam, w oczekiwaniu na informację swojego lotu. Tymczasem jedni już mogą iść dalej, do swoich bramek, a ich miejsca zajmują nowo przybyli. Wreszcie pojawia się długo wyczekiwana informacja o jej locie: Londyn/ Stansted- Bydgoszcz, lot numer... pasażerowie proszeni są do bramki numer.... Podróżni, w większości chyba Polacy, zrywają się ze swoich miejsc, i jak ona, podążają we wskazanym kierunku...
Zajmuje przydzielone jej miejsce w samolocie; pierwszy raz w przejściu. Zawsze miała to szczęście siedzieć przy oknie. Ale to nic. Po czterech miesiącach nieobecności w kraju ta niedogodność nic już nie znaczy. Gdy kapitan podrywa maszynę do lotu, coś w niej pęka. Wywołuje łzy wzruszenia. Jest rozdarta. Żal opuszczać wnuczęta i córkę. Zostawia też za sobą kawałek swojego życia. Jednocześnie radość przepełnia jej serce, że raca do domu, do najbliższych, do tych, których kocha, za którymi tak bardzo tęskniła. Być może zamieszkała by w Anglii... W kraju, do którego wraca, ma syna i dwoje wnucząt. Alicji jeszcze nie widziała- przyszła na świat w czasie jej nieobecności. Ta myśl o Alicji łagodzi jej smutek.
Nie zauważyła, kiedy wzeszło słońce i zrobiło się pięknie. Pod maszyną połacie gęstych, białych chmur- widok przypominający stoki górskie pokryte śniegiem. Na wprost horyzont ujawniający cudowność chwili wschodu słońca, złotą wstęgą. Ponad nimi błękitne niebo. Jej myśli coraz intensywnej krążą okół tych, których będzie od jutra odwiedzać i witać. jedynie tęsknota za maleńką Alicją każe jej jeszcze dziś odwiedzić rodzinę syna. Snuje plany odwiedzin i spotkań z przyjaciółmi. Już w najbliższą sobotę być może odbędzie się spotkanie u Oli. Już się cieszy. Tak bardzo brakowało jej tych, niemal cotygodniowych spotkań. Tak bardzo. Przymyka oczy, jakby ten gest miał przyspieszyć lot. Nie śpi, nigdy nie zasypia. Raz jej się zdarzyło nie wyszła na tym dobrze...
Lot wyjątkowo szybko minął. Bydgoszcz wita ją przymrozkiem. Wpierw do domu, zmienić odzież na zimową, potem na obiad do szwagierki i do syna. Jeszcze tylko kontrola dokumentów i opuści małe Bydgoskie lotnisko.
I... Cóż to; jawa czy sen?... Nad głowami oczekujących widzi tabliczkę ze swoim i męża imieniem. Jawa czy sen?... Nie, to Ola z Agnieszką postanowiły zrobić niespodziankę i osobiście powitać na lotnisku. Taki gest z Ich strony wzbudził w niej nieopisaną radość. Wzbudził wzruszenie serca. Nie marzyła o takim powitaniu nawet w najśmielszych snach. Nawet przez myśl jej to nie przeszło. Na domiar tego zaproponowały, że odwiozą do domu. To jej na rękę, bowiem przez ten mały odcinek drogi po opuszczeniu samolotu, bardzo zmarzła. Nie ma bowiem na sobie odpowiedniej odzieży- wyjeżdżała z kraju jeszcze latem.
Miasto na pierwszy rzut oka nie zmieniło się. te same ulice. Te same, nie lubiane przez nią wieżowce. Te same miejsca, choć w innej szacie. W zimowej. Styczniowej. Zostawiła je za sobą przeszło cztery miesiące temu w pełnym blasku słońca. Zachwycało wówczas soczystą zielenią przełamaną tu i ówdzie czerwieniami i złocieniami. Zostawiła też swoich bliskich i przyjaciół. Zostawiła tych, których kocha. Za którymi tęskniła od pierwszego dnia, kiedy wyjechała, przemierzając pół Europy. Teraz w oczach łzy dają upust wielomiesięcznej tęsknoty i wzruszeniu, że oto są, uwielbieni, tuż obok niej.
Zaproponowały, bo dobrze wiedziały, dlaczego. W przeciwieństwie do jej niewiedzy. W domu bowiem kolejna niespodzianka. Iza i Marzena z serdecznym powitaniem. Przygotowany stół. Przygotowana gościna. Nie potrafi ubrać w słowa tego, co czuje. Nie potrafi się skupić. jak małe dziecko, które właśnie otrzymało upragnioną zabawkę. W to przedsięwzięcie wciągnęły jej syna, bo musiały jakoś dostać się do jej mieszkania. Takiej uroczystości nie zapomni nigdy. Takiego powitania się nie zapomina. W sercu wiele nieopisanych uczuć...
A więc wróciła. Wróciła w znajome miejsca. Wróciła do tych, na których jej zależy, których uwielbia, bez których byłaby szarą gęsią... Wróciła... A One wynagrodziły jej tę czteromiesięczną tęsknotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)