Wyczaiłam ten kawałek lasku, gdy trzeba było chodzić na spacery z Lakim, teraz miałam pod opieką Iwusia, to i z nim postanowiłam tam połazić rezygnując z miejsc dotychczas uczęszczanych. Teren zdecydowanie spokojniejszy, jeśli chodzi o ilość wolno biegających czworonogów, zatem nie muszę się obawiać niespodzianek z ich strony.
Któryś z ptaków miał pomysł uwić gniazdo z mchu i paproci...
Tu natomiast jeden ze spacerowiczów uratował ptasi domek przed zagładą, wietrzną i zamocował jak umiał na najniższej gałęzi. Moja ciekawość doprowadziła mnie do niego, by zajrzeć do środka, ale jednak zabrakło mi odwagi 😁
A ten szalik... nie, kocyk, wisi tam nadal 😉
Tu, w tym domku zagnieździła się para pustułek 🐦🐦 dostarczając mi ciekawych spojrzeń (to już największe zbliżenie obiektu jakie mogłam poczynić komórką). Nie omieszkałam zaopatrzyć się w porządną lornetkę, bo jak wyklują się młode, będzie co podziwiać, nie jest bowiem codziennością przebywania tych ptaków w miejskiej zabudowie... Wcześniej widywałam je na wieży kościoła, zatem i z okien będę mogła spoglądać na nie porządnym okiem 👀 które traktuję jako prezent urodzinowy od Małgosi 🎁
Jadwiga
Kochana, mam nadzieję, że jakieś fotki pustułek się pojawią.
OdpowiedzUsuńTulam<3