niedziela, 10 maja 2015

1171/ "Marsz żałobny"- kurs na rolo- album...

"Marsz żałobny" z 1930 roku- taką perełkę w tragicznym stanie, znalazłam ongiś w punkcie skupu makulatury, którą to co rusz poświęcam na swoje prace. Dzisiaj przyszła kolej na rolo- album ;).


Chciałabym pokazać wam, krok po kroku, jak można zrobić sobie rolo- album, szybko, łatwo i przyjemnie... ;) Każdy z was, bowiem, ma na co dzień do czynienia z papierem toaletowym. Otóż, zamiast wyrzucać rolki po nim, możecie zrobić sobie taki albumik. Nie potrzeba wielkich umiejętności, ani nawet specjalnych papierów. Ja pokażę Wam, że można zrobić sobie, a może też dla kogoś w upominku, fantastyczny albumik, nie mając nawet nic wspólnego ze scrapbookingiem. :))) 


Możemy użyć każdą ilość rolek, z ilu tylko chcemy zrobić nasz album. 
Ważne, by były one jednakowej szerokości (długość tu nie ma znaczenia).



Bierzemy jakikolwiek kartonik- mogą to być plecy szkicownika, kartonik po rajstopach, pocztówki czy nawet stare zdjęcia- byleby były dość grube i nie kruche. Kroimy nasze kartoniki w paski o szerokości wnętrza rolek, by w nie wchodziły, ale też nie były za luźne.





 

Znaczymy sobie przez środek kartonika miejsca, w których go będziemy zaginać. Ja robię sobie zagięcia za pomocą bigownicy, Ale zanim ją miałam, radziłam sobie w inny sposób- rysowałam 2 kreski w takiej odległości, jakie miały być odstępy między stronami (rolkami), mniej więcej 2mm. Za pomocą obucha noża, lub innego tępego narzędzia, przy linijce, robiłam lekkie wgłębienie wzdłuż zaznaczonych kresek, na średnio miękkim podłożu (tu parę kartek ze starej książki, która przyda się nam później). Potem wystarczy chwycić za brzegi i zgiąć narysowanymi kreskami do środka. Można je ściąć odrobinę na rogach albo zaokrąglić dziurkaczem narożnikowym, będzie łatwiej je wsuwać w rolki. Zawsze szykujemy sobie o jeden więcej kartoników, niż mamy rolek.





Teraz przygotowujemy sobie papier, którym okleimy rolki. Mogą to być gazety czy reklamy, mogą być papiery prezentowe, mogą być zapisane kartki zeszytów... mogą być każde, które na zgięciach nie będą pękać (to ważne), karty starych książek bywają bardzo kruche. Ale jeśli ktoś chce, by jego album wyglądał na bardzo stary, to może oczywiście i takiego użyć. Ja postanowiłam, by właśnie taki był, oklejając rolki pożółkłymi kartami książki przyniesionej z punktu skupu makulatury (używam tylko stamtąd) ;) W wypadku starych książek, do oklejania używam kleju w płynie (najbezpieczniej).
Kolejną czynnością jest łączenie naszych stron... Kochani, jeśli zdarzy nam się, że "skrzydełka" będą wchodzić w rolki dość luźno, to posklejajmy je z sobą, dla stabilności albumu.



Przyszła kolej na okładkę- skorzystajmy z tej, co mamy. Ja już swoją dawno wykorzystałam na zeszyt szyty ściegiem koptyjskim, który służy mi jako pamiętnik o przyjaciołach- właśnie tych, o których od czasu, do czasu, piszę na blogu...


Biorę jakikolwiek gruby kartonik i oklejam już po introligatorsku (jest to wbrew nazwie łatwe). Przykrawam dwa kartoniki dłuższe od rolek o delikatne 2mm i szersze o 3mm. Możemy okleić sobie tymi samymi kartkami, ja jednak proponuję papier zbliżony do introligatorskiego (kawałki tapet, lub nawet kawałki materiału). Ja wzięłam starą, szarą kopertę. Jej gramatura jest odpowiednia do mojego albumu ;)


Dwa prostokąty, dłuższe na więcej niż grubość albumu, zginamy...
Odcinamy rogi, nieco dalej od zgięcia...  


Maziamy klejem i oklejamy ;)






Następnie przycinamy dwie wyklejki nieco tylko mniejsze od wewnętrznej strony okładki
- ja ponownie użyłam kartki z książki, ale jeszcze jej nie przyklejamy...



Wystającą część okleiny okładki przycinamy na grubość albumu 
i odkładamy na czas zrobienia kolejnego ruchu... 




Przykrawamy sobie pasek papieru, tapety, materiału (cokolwiek kto chce, ale żeby konweniował nam z okleiną okładki), na dwie szerokości grubości albumu (grzbietu). Ja kolejny raz użyję kartki z książki, ale wzmocnię ją sklejając taśmą dwustronnie klejącą (takie też bowiem ma ukryte właściwości). Pasek zginam w dwu miejscach tak, że jego brzegi spotykają się pośrodku.









Sklejamy ze sobą wystające skrzydełka okładki tak, by rolkom nie było ani za luźno, ani za ciasno. Zdjęcia pokazują, jak ja sobie z tym klejeniem radzę. To jest już precyzja, więc używam kleju schnącego nieco dłużej (magik) by mieć czas na ewentualne poprawki. Sklejam ze sobą tylko te skrzydełka, nie przyklejam do grzbietu.





Teraz przyklejam sobie ów pasek wzdłuż grzbietu (bardziej do ozdoby), 
a po przyklejeniu delikatnie zaokrąglam ;)


Kochani, w koszu ląduje nam mnóstwo drobiazgu, zanurkujmy w nim po kilka z nich i pokuśmy się o zrobienie narożników. Niech nawet będą nieco sfatygowane, jak i ten nasz album ze starych kartek, pomediowany w naturalny sposób, mniej lub bardziej brudnymi paluchami, przez lata używalności ;)




Już kończymy pracę nad naszym albumem; jeszcze tylko przyklejamy skrzydełka do wewnętrznej strony okładki i wyklejmy je naszymi, wcześniej przygotowanymi wyklejkami.








A oto efekt naszej, niemal pięciogodzinnej pracy. Warto było :)))







Możemy pokusić się i ostemplować tematycznie, by uniknąć innych zdobień... ;)
I tak wykończony album ląduje między innymi pracami, do czasu zmiany właściciela. 



Dziękuję, kochani za uwagę i mam nadzieję, że kursik się Wam przyda, a ja za jakiś czas będę oglądać na Waszych blogach te maleństwa. Sami zobaczycie, że nie będą się one powtarzać- każdy będzie inny, choć z takich samych materiałów (rolek po papierze toaletowym). Jednak jest prośba, jeśli będziecie przedstawiać na Waszych blogach, czy gdziekolwiek w sieci, albumy robione według tego kursu, to podlinkujcie je proszę do tej strony.  
Życzę miłego tworzenia i oczekuję na efekty waszych albumików :)))
Jadwiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)

3268/ Steampuk Journey- album...

Trochę czasu mi to zajęło, ale nie żałuję go jako stracony, bowiem jestem z niego dumna. A może dzięki niemu odnoszę takie poczucie. Album s...