Tutaj, u stóp Piety ukrytej pośrodku lasów i jezior, człowiek znajduje samotność; tę samotność, która pozwala na wyciszenie, która pozwala na kontemplację w swoim sercu... Tu człowiek znajduje nastrój do refleksji nad swoim życiem, znajduje przede wszystkim pełny miłosierdzia, zaufania, zrozumienia i matczynej opieki, płaszcz Maryi z Góry Karmel... Nie będę rozpisywać się co do świętości tego miejsca, co do cudownych uzdrowień, co do zaśnięcia w Duchu Świętym, bowiem w internecie można znaleźć dosłownie wszystko o tym miejscu, a trzeba też samemu to przeżyć. Dołączę jedynie parę zdjęć (sporo robionych z okien autokaru); na robienie więcej nie "pozwalała" mi głęboka zaduma i kontemplacja- owo właśnie wyciszenie i samotność, która stała się wczorajszego dnia błogosławieństwem dla mnie...
Byłam tu już kilkakrotnie z kapłanem bydgoskiego hospicjum Sue Ryder, jednak każde nawiedzenie sanktuarium przynosił inne doświadczenia spotkań z Bogiem; także i wczorajsze... Wczorajsze doświadczenie spotkania twarzą w twarz z ojcem Piotrem, to przeżycie, które trudno zrozumieć mnie, sceptykowi, a które niewątpliwie położyło się pieczęcią na moim jestestwie...
Wasza Jadwiga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)