...a właściwie był...
Zanim jednak przejdę do tematu dzisiejszego posta, mam dodatkowe dane co do ptaka, o którym pisałam w poprzednim poście. Wiadomości zaczerpnęłam od ornitologa Rafała Sandeckiego, który jednocześnie prowadzi ciekawy blog: "Ornitokujawy.pl" Zwróciłam się do Pana Rafała z prośbą o wskazanie, jaki to ptak gościł na mej dłoni, bowiem podejrzewałam o to piecuszka lub jemu bliźniaczego pierwiosnka. Z uzyskanej od Pana Rafała wiadomości wynika, że jest to kapturka- Sylvia atricapilla, samica lub ptak młody, wykluty w tym roku, o czym świadczy brązowa "czapeczka" na głowie. Z otrzymanych zdjęć Pan Rafał wywnioskował, że ptak nie jest w najlepszej kondycji skoro dał podejść się tak blisko i pozwolił się złapać ręką. Zatem jest mi przykro i żal ptaka, tym bardziej, że jego zachowanie nie wskazywało na jakieś niedomaganie; śpiewał, przeskakiwał z miejsca na miejsce, odlatywał w dalsze rejony działek i wracał, okrążając nas i jakby bawiąc się z nami...
Po zapoznaniu się z ptakami, o których wspominam, przyznacie,
że cała trójka jest łudząco do siebie podobna.
Przejdźmy do dzisiejszego tematu posta;
odważyłam się w końcu sięgnąć po puzzle z czterema tysiącami elementów.
Zanim jednak przejdę do tematu dzisiejszego posta, mam dodatkowe dane co do ptaka, o którym pisałam w poprzednim poście. Wiadomości zaczerpnęłam od ornitologa Rafała Sandeckiego, który jednocześnie prowadzi ciekawy blog: "Ornitokujawy.pl" Zwróciłam się do Pana Rafała z prośbą o wskazanie, jaki to ptak gościł na mej dłoni, bowiem podejrzewałam o to piecuszka lub jemu bliźniaczego pierwiosnka. Z uzyskanej od Pana Rafała wiadomości wynika, że jest to kapturka- Sylvia atricapilla, samica lub ptak młody, wykluty w tym roku, o czym świadczy brązowa "czapeczka" na głowie. Z otrzymanych zdjęć Pan Rafał wywnioskował, że ptak nie jest w najlepszej kondycji skoro dał podejść się tak blisko i pozwolił się złapać ręką. Zatem jest mi przykro i żal ptaka, tym bardziej, że jego zachowanie nie wskazywało na jakieś niedomaganie; śpiewał, przeskakiwał z miejsca na miejsce, odlatywał w dalsze rejony działek i wracał, okrążając nas i jakby bawiąc się z nami...
Po zapoznaniu się z ptakami, o których wspominam, przyznacie,
że cała trójka jest łudząco do siebie podobna.
Przejdźmy do dzisiejszego tematu posta;
odważyłam się w końcu sięgnąć po puzzle z czterema tysiącami elementów.
Nie było łatwo, bowiem elementy bardzo małe, a grafika bardzo drobna.
W końcu po dziesięciu niemal dniach położyłam ostatni element układanki...
Oto efekt układanki, często na kolanach na podłodze,
bo wielkość obrazu przekroczyła wielkość stołowego blatu.
Kolejne, które przywiozłam sobie jakiś czas temu,
ale z powodu braku obrazu, zostawiłam je sobie na "czarną godzinę",
zaczęłam od segregacji w/g kolorów i od ułożenia ramki "w ciemno".
Udało się, w czym pomogła różnorodność puzzli...
Na koniec, czyli przed ściągnięciem kolejnych puzzli, zaczęłam układać nieco podniszczone puzzelki, równiutkie jak jeden w drugi, co będzie wielkim wyzwaniem, a także z ksero-obrazem.
W układaniu tych, życzcie mi powodzenia...
W układaniu tych, życzcie mi powodzenia...
Jadwiga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)