poniedziałek, 13 stycznia 2014

722/ No to sobie uszyłam...

Zawsze chciałam mieć obrus z falbaną, ale jak to powiadają: "Szewc bez butów chodzi, krawiec bez guzików"... Uszyłam ich kilka, by nie powiedzieć- kilkanaście, ale nigdy dla siebie. Teraz postanowiłam, że i sobie uszyję. Z zasłon, które wyczaiłam w ciucholandzie za marne grosze, uszyłam sobie w końcu wymarzony obrus. Taki obrus na co dzień, bowiem, choć lubię prasować, to znudziło już mi się częste pranie i prasowanie jasnych obrusów. Zaletą tego jest, że nie przyjmuje wody, a więc plamoodporny. Wykończyłam go, obszywając lamówką dół falbany i miejsce jej przyszycia do wierzchu obrusa.


 A teraz sobie wymyśliłam, że następnym razem kupię więcej takich samych zasłon i doszyję fartuszki na krzesła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)

3158/ Nowe początki...

  No to powolutku zaczynam cięcie. A zaczynam od Old Marina od ScrapBoys mini albumikiem. Wycinanie elementów poszło całkiem dobrze. Baza ...