poniedziałek, 3 lutego 2014

760/ Urzędowo i... anielsko

Byłam dzisiaj w centrum załatwiać urzędowe sprawy. Niestety nic z tego nie wyszło, bowiem urzędnik, u którego załatwia się podobne do moich sprawy, pracuje do czternastej w przeciwieństwie do kolegów, którzy muszą grzać stołki bodajże do piętnastej trzydzieści. Po przeszło godzinnym odstaniu w kolejce, odeszłam niemalże z kwitkiem. Jednak pan z okienka zainteresował się moją sprawą i wstępnie wytłumaczył co i jak dalej postępować, czym rozwiał z mojego czoła złość... Wychodząc z urzędu pomyślałam sobie, że skoro mój M. ma w tym tygodniu popołudniówki, a do pustego domu nie chce mi się wracać, gdy na dworze dość ciepło i słonecznie, to przejdę przez miasto. I tak łaziłam niemal bez celu w stronę ulubionego ciucholandu, po drodze zahaczając o kwiaciarnię dobrze mi znaną od zamierzchłych czasów, lecz do tej pory nigdy do niej nie zaglądałam. Dzisiaj jednak przyciągnęły moją uwagę sztuczne kwiaty, które zapragnęłam mieć do moich prac- toteż wlazłam... Kupiłam i owszem, dwie różne gałązki... Kwiaciarka chciała mi ładnie zapakować, więc poprosiłam, że nie ma takiej potrzeby, bowiem i tak je zaraz rozbiorę na czynniki pierwsze, bo używam ich do ozdabiania kartek. Zapłaciłam i już miałam wychodzić, gdy owa Pani zatrzymała mnie, by obdarować resztkami, jakie zostają Jej z tworzenia stroików- dużo tego przyniosłam do domu. Podczas wymiany zdań, kwiaciarka zaproponowała mi, bym przyniosła do Niej swoje kartki- może się sprzedadzą. To dla mnie jakaś szansa, bo jeżeli coś się ruszy, to założę działalność, jednak do tej pory nie miałam tzw. rynku zbytu. Czyli Aniołowie chodzą po ziemi zamienieni w ludzi, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. Natychmiast po powrocie z centrum zasiadłam do tworzenia karteczki z użyciem podarowanych kwiatków- mam zamiar obdarzyć jutro Panią z kwiaciarni tą kartką, bowiem ponownie jadę do wspomnianego na wstępie urzędu. Nie ominęłam też ciucholandu i przyniosłam sobie super buteleczkę, trzy pieski, które kolekcjonuję od lat, piękny kocyk dwustronny z mięciutkiego polaru dla "mojego"- sąsiadów Iwusia... Choć wieczór, porobiłam zdjęcia, by jak najszybciej podzielić się z Wami radością. Tak- radością- bowiem z małych rzeczy i drobnych gestów, tworzą się małe radości, które pozwalają zapominać o troskach i niepowodzeniach; które pozwalają wierzyć w człowieka i rozbudzać w sobie wiarę w jego dobro...  :) Oto zakupione gałązki i podarki od Pani kwiaciarki


buteleczka wysokości 14 cm z różowego szkła...


 ...mokre, bo po kąpieli, pieski do kolekcji...


...i kolekcja piesków...


...dwustronny, polarowy kocyk- mięciuchny...


I w końcu sztalugowa karteczka- jedyna, jaką dzisiaj zrobiłam, a ileż dała mi radości ;)


 Kochani- z serca całego dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawiane "czułe słówka"
dzięki którym chce się chcieć... ;) ;) ;)
Pozdrawiam ciepluteńko życząc spokojnej nocki :)
Jadwiga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)

3160/ Old Marina w mini albumie...

  Jaszcze przed wakacjami Scrap Boysi zrobili mi niespodziankę sześciu kolekcji papierów w tym właśnie najnowszą Old Marinę , z której dop...