...Szła tuż obok niego, zwalniając kroku;
pragnęła zatrzymać czas,
pragnęła zatrzymać w miejscu tę niepokojącą chwilę,
by nigdy nie nadeszła.
Oboje zdawali sobie sprawę, że odprowadza go na zawsze,
że nigdy już nie staną sobie twarzą w twarz...
Dźwigała jego bagaż,
zbyt ciężki, jak na jej kruchą sylwetkę.
Dźwigała go, choć nie musiała,
ale był to niezwykły podarunek od niego na pożegnanie.
Dźwigała go, choć nie musiała,
ale był to niezwykły podarunek od niego na pożegnanie.
Powierzył w nim jej wszystkie swoje sprawy i sprawki,
wszelkie życiowe troski i doświadczenia,
wszystko to, czego ostatnio był uczestnikiem;
bólu, smutku, łez...
Ale ów i tak był lżejszy od ciężaru jaki nieśli w sercach.
Szli wciąż w milczeniu,
jakby bali się słowem zagłuszyć własne myśli;
jakby bali się słowem zagłuszyć własne myśli;
zadumani, zatroskani, zaskoczeni swoją obecnością;
nie umiejący odnaleźć się w tym uczuciu...
Zadziwieni, skąd wokół nich tyle barw, zapachów, odgłosów.
Ich twarze nie zdradzały jednak smutku;
oboje spokojni, pogodzeni z losem,
pogodzeni z tym, co ich czeka za horyzontem,
otuleni cudownością jaka ich otaczała.
otuleni cudownością jaka ich otaczała.
Szli ścieżką przez pola pachnące już chlebem,
przez bogato ukwiecone łąki pachnące miodem.
a nad nimi rozlegał się tęskny śpiew skowronka.
O tej porze roku nie znaleźliby piękniejszej drogi na pożegnania.
Nad tym bezmiarem kwiecia i zboża
unosiły się dochodzące z oddali
ciche dźwięki piosenki śpiewanej przez prządki;
ciche dźwięki piosenki śpiewanej przez prządki;
"kręć się kręć wrzeciono, wić się tobie wić"...
(len już dawno zebrano i przygotowano do przędzenia)...
Tych dwoje zatrzymali się równocześnie,
szukając wzrokiem miejsc, skąd dochodzi piosenka,
szukając wzrokiem miejsc, skąd dochodzi piosenka,
którą przecież tak dobrze znali
(śpiewała ją matka, śpiewała babka, śpiewały kobiety w rodzinie),
(śpiewała ją matka, śpiewała babka, śpiewały kobiety w rodzinie),
a teraz miała okazać się być ich pożegnalną?
"Kręć się
kręć wrzeciono,
wić się tobie wić"...
kręć wrzeciono,
wić się tobie wić"...
zdają się odpowiadać uwięzione w lesie echo.
"Kręć się
kręć wrzeciono"...
"Kręć się
kręć wrzeciono"...
wciąż dochodzi do ich uszu,
gdy bez słowa ruszają w stronę lasu.
gdy bez słowa ruszają w stronę lasu.
Są już tak blisko.
Za blisko.
Jaszcze tylko miną zagubiony w zbożu słonecznik.
Jaszcze parę chabrów i maków zerwie dla niego na pożegnanie.
Jeszcze tylko schyli się po...
...a on odszedł niezauważenie, nim się wyprostowała,
nim uniosła głowę znad drogi.
Zanurzył się w leśnym półmroku, a las go pochłonął;
Stala tam wtulając twarz w naręcze kwiecia,
pachnącego teraz tęsknotą.
I stałaby tak jeszcze długo,
na zawsze,
na wieczność...
J.K. wrzesień 2005
Za blisko.
Jaszcze tylko miną zagubiony w zbożu słonecznik.
Jaszcze parę chabrów i maków zerwie dla niego na pożegnanie.
Jeszcze tylko schyli się po...
...a on odszedł niezauważenie, nim się wyprostowała,
nim uniosła głowę znad drogi.
Zanurzył się w leśnym półmroku, a las go pochłonął;
nie zaprosił do siebie obojga...
Stała tam jeszcze długo zadziwiona jego nagłą nieobecnością.Stala tam wtulając twarz w naręcze kwiecia,
pachnącego teraz tęsknotą.
I stałaby tak jeszcze długo,
na zawsze,
na wieczność...
J.K. wrzesień 2005
Wasza Jadwiga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję- szczególnie za te z cennymi uwagami... :) Dziękuję za Waszą obecność, za życzliwość i przyjaźń, która się rodzi z małych gestów- każdy bowiem z Was jest dla mnie wyjątkowy i cenny, który "kładzie" ślad na to, co robię, a co za tym idzie- na moją historię... :) Rozgość się zatem, miły gościu na moim blogu i zostań tu na dłużej :)